Witam po (trochę przydługiej :x) przerwie!
Przychodzę do Was z dość nietypową notką, bo dziś nie będzie zdjęć wnętrz, a przynajmniej nie w dosłownym znaczeniu. Dziś będzie o naszym poddaszu. O tym jak powstało i ile pracy nas kosztowało ;). Od dawna miałam w planach ten wpis, ale z przyczyn bardzo prozaicznych nie mogłam go ukończyć. Chciałam koniecznie dodać zdjęcia finalnego efektu, a zakończenie prac ciągle się przedłużało. Nareszcie jednak nadszedł ten dzień i oto jest!
Opowieść o tym jak powstało nasze poddasze, czyli powiększenie naszej przestrzeni życiowej. Odkąd zdecydowaliśmy się na zakup nieruchomości, marzyliśmy o ogródku i niewielkim piętrze. Zawsze marzyłam o tym, żeby wchodzić do swojej sypialni po schodach na piętro, dziwne co? ;) Kiedy podjęliśmy ostateczną decyzję co i gdzie chcemy kupić, stanęliśmy przed nie lada wyzwaniem - domek w stanie deweloperskim z... totalnie nieużytkowym poddaszem. Opcji było kilka. Mogliśmy pozostawić je nieużytkowym, zrobić tam "stryszek" lub porwać się na zamienienie go w powierzchnie dostosowaną do życia. Zgadnijcie co wybraliśmy? ;)
Kiedy zaczęliśmy wykańczać nasz domek nasze pojęcie o pracach wykończeniowych i o realiach finansowo-czasowych było odwrotnie proporcjonalne do naszego entuzjazmu. Rzecz działa się w czerwcu 2015r. i wtedy byliśmy święcie przekonani, że wyrobimy się z robotą do września! Na dodatek sami! W końcu w październiku miał urodzić się nasz syn więc nie było innej opcji. Dodatkowo mój mąż postawił sobie za punkt honoru, zrobić wszystko własnoręcznie. Wtedy jeszcze nie wiedział ile czasu, pracy, krwi, potu i łez upłynie zanim to nasze małe pięterko zacznie przypominać coś więcej niż plac budowy.
Ale wiecie co? Udało mu się. Co więcej tylko z niewielką pomocą osób trzecich, tam gdzie było to absolutnie konieczne. Na początku szlaki zostały przetarte z kolegą, który na co dzień zajmuje się budowlanką. Przy pracach hydraulicznych i częściowo przy elektryce pomagali nam bardziej doświadczeni znajomi, a panele pomógł ułożyć mój tata. Cała reszta? Cała reszta to minuty, godziny, dni i miesiące ciężkiej pracy mojego męża. Mam ten komfort, że mogę go pochwalić publicznie i niniejszym to czynię :) Mężu odwaliłeś kawał dobrej roboty! Jestem z Ciebie niesamowicie dumna!
Celowo dodaję fotki "gołych" ścian. Jeszcze przyjdzie (niebawem!) czas na fotki aranżacji i wystroju poszczególnych wnętrz. Teraz zobaczcie jak to wszystko się zaczęło i co finalnie uzyskaliśmy. Część z tych zdjęć możecie kojarzyć z Instagrama :)
Czerwiec 2015r.
To chyba pierwsze zdjęcie, jakie zrobiliśmy na budowie. Jak sobie przypomnę nasz zapał i entuzjazm to ogarnia mnie niedowierzanie. Jeszcze nie wiedzieliśmy co nas czeka :D Widzicie te gołe krokwie? Uwierzcie, że nie było tam NIC. Nieocieplony dach i krokwie po których trzeba było skakać, żeby się nie przebić nogami do sufitu piętro niżej ;) Tak, nie było tam nawet podłogi :D
Lipiec 2015r.
Totalny początek prac. Sama nie wierzę w to co widzę na zdjęciach. Pierwszym etapem było stworzenie podłogi. Wydawało nam się, że co to jest, przykręcić kilka płyt. O losie, cóż za ignorancja ;-)
Sierpień 2015r.
Ocieplenie dachu. Na zdjęciu wygląda to banalnie i chyba tylko ktoś kto sam przez to przechodził wie ile pracy i wysiłku kosztuje doprowadzenie sufitu do takiego stanu. Nie polecam osobom o słabych nerwach :D
Sierpień 2015r.
Mężu w pełnym rynsztunku bojowym. Nie wiem czy wiecie (ja nie wiedziałam :P) - wełna mineralna, która służy do ocieplania i wygłuszania dachów i ścian jest strasznie pylącym i duszącym dziadostwem. Cały ten strój, który widzicie na zdjęciu i tak nie zabezpiecza w pełni skóry przed szkodliwym działaniem tego paskudztwa. Podczas pracy z wełną występuję najczęściej uciążliwy kaszel i okropne swędzenie całego ciała. Niefajnie, zwłaszcza w sierpniu przy trzydziestostopniowym upale.
Styczeń 2017r.
Z wielu przyczyn prace musiały na pewien czas przystopować i właściwie w tej formie poddasze funkcjonowało około roku. Była podłoga z płyt, oraz w pełni ocieplony dach.
Sierpień 2017r.
W 2017r. zaczęliśmy już stawiać ściany i cała pusta przestrzeń powoli zaczęła przypominać coś na kształt pomieszczeń mieszkalnych. Jak widać, nasze poddasze cechuje się naprawdę dużymi skosami co dodatkowo utrudniało pracę.
Luty 2018r.
Wraz z końcem zimy zakończyliśmy (ku mojej radości) najbrudniejszy etap robót. Wszystkie ściany zostały postawione, przygotowane i pomalowane. Elektryka została rozprowadzona, a grzejniki podłączone. Nie pozostało nic innego jak rozpocząć układanie paneli.
Marzec 2018r.
Stan aktualny czyli jeszcze nie mieszkamy ale to już prawie koniec ;)
Luty 2018r.
Wraz z końcem zimy zakończyliśmy (ku mojej radości) najbrudniejszy etap robót. Wszystkie ściany zostały postawione, przygotowane i pomalowane. Elektryka została rozprowadzona, a grzejniki podłączone. Nie pozostało nic innego jak rozpocząć układanie paneli.
Marzec 2018r.
Stan aktualny czyli jeszcze nie mieszkamy ale to już prawie koniec ;)
Nie macie pojęcia jak cudownie jest to pisać ale na ten moment brakuje naprawdę niewiele abyśmy mogli oficjalnie zakończyć etap budowlano/remontowy a rozpoczęli urządzanie poszczególnych pomieszczeń. Po tylu miesiącach ciężkiej pracy, która niejednokrotnie kosztowała nas wiele wyrzeczeń to wręcz niewiarygodne. Przyznam szczerze, że wiele razy przechodziłam chwile zwątpienia, a nie chcę nawet sobie wyobrażać jak często miewał je mój mąż. W tej chwili czekamy na ostatnie prace wykończeniowe, głównie stolarskie, których nie jesteśmy w stanie wykonać sami i... cóż mogę powiedzieć?
Nie mogę się już doczekać!!! :)
Dużo pracy, ale zdecydowanie było warto
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Wszystkie informacje jak najbardziej przydatne
OdpowiedzUsuńekologiczne kotły c.o https://kotlyleszka.pl/
Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuńUdało się Ci się wszystko naprawdę dobrze opisać
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada
OdpowiedzUsuńRemont udał się !
OdpowiedzUsuńPoddasze fajnie wykończone !
OdpowiedzUsuńDużo przydatnych informacji można tutaj znaleźć
OdpowiedzUsuńCiekawy blog!
OdpowiedzUsuńpod dachem najlepiej
OdpowiedzUsuńSuper blog
OdpowiedzUsuńno i gitara
OdpowiedzUsuńfajnie ci to idzie
OdpowiedzUsuńMyślę, że na takim poddaszu świetnie sprawdziłoby się także ogrzewanie podłogowe. Koniecznie więc pomyślcie o tym rozwiązaniu :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuń